W XX wieku zauważono, że na zatopionych wrakach statków z II wojny światowej bujnie rozwija się podwodne życie.
Jak wiadomo Zachodni Pacyfik był teatrem walk między Japonią a Stanami Zjednoczonymi. Odbywała się tam wielka wojna na akwenach. Wiele jednostek morskich zostało zniszczonych i poszło na dno. Oczywiście były to wraki z obu stron konfliktu. W latach 60tych i 70tych XX wieku, gdy nurkowanie nieco się upowszechniło okazało się, że jednostki te pokryły się atrakcyjnie wyglądającymi koralowcami, gąbkami, porostami i innymi różnorodnymi organizmami. Jednocześnie miejsca te tętniły życiem. Na takich sztucznych rafach pływały kolorowe ryby rafowe a całość nierzadko stawała się lokalną podwodną atrakcją. Przyroda zyskiwała miejsce, gdzie podwodne życie mogło znaleźć swoja ostoję.
Niestety poszło to jednak z czasem w bardzo zła stronę. I zaczęto w ten sposób utylizować statki a z czasem również samoloty. Znane są liczne przypadki, kiedy prywatne linie lotnicze wielkodusznie postanowiły zrobić prezent lokalnej społeczności i przeznaczały swój stary samolot aby zrobić z niego miejscową rafę. Dla właściciela takiego starego samolotu był to znakomity biznes, ponieważ nie musiał on płacić za kosztowne zezłomowanie jednostki na lądzie i w ten sposób niemal bez kosztowo pozbywał się takiego problemu.
Jako jeden z wielu takich przykładów warto tu pokazać dosyć aktualny przypadek samolotu z lat 80tych, który został zatopiony w jordańskiej Zatoce Akaba w 2019 roku. Samolot ten latał w różnych liniach lotniczych - Royal Jordanian, portugalskim TAP Air czy szwedzkim Novair. Swój żywot zakończył w Jordanii stojąc przez pewien czas na międzynarodowym lotnisku im. Króla Husajna. W końcu pozbyto się problemu w najprostszy możliwy sposób. Postanowiono zrobić z niego sztuczną rafę w celu wsparcia lokalnej turystyki nurkowej jak i środowiska naturalnego - co jest tu najbardziej kontrowersyjne. Samolot został zatopiony bez demontażu plastików i tworzyw sztucznych. Na zdjęciach można dostrzec, okablowanie, plastikowe osłony, siedzenia wyposażone w sztuczną piankę. Widać tu klasyczny przykład pozbycia się problemu kosztem naturalnego środowiska. Mimo tego, że na pierwszy rzut oka zatopiony samolot wygląda dosyć ciekawie pod wodą to należy sobie uzmysłowić, że głębiny są w stanie przyjąć wszystko - nawet śmieci.
Owszem takie praktyki występują czasem w krajach zachodnich - np. w USA, Kanadzie czy Australii ale wówczas nie odbywa się to bez spełnienia kilku warunków. Płyny silnikowe, chłodzące i paliwo musi być usunięte, tworzywa sztuczne zdemontowane, metale szlachetne i ciężkie również, tak samo jak syntetyczne gumy itp. Wszystkie szyby są również demontowane aby woda we wraku mogła swobodnie cyrkulować.
Jednak w tym przypadku widać, że nikomu nie zależało na odpowiednim przygotowaniu tej jednostki do zatopienia bo zapewne wiązało by się to z dodatkowymi kosztami. A jak wygląda rafa na samolocie - sami możecie ocenić. Co prawda minęło dopiero 4 lata ale w zasadzie nie widać nawet żadnych jej zaczątków po za glonami. Niestety nie wszystkie miejsca nadają się do zatapienia takich jednostek. Moment umiejscowienia wraku pod wodą powinien być poprzedzony badaniami nie tylko głębokości ale i poziomu oświetlenia w docelowym miejscu, poziomów przepływu wody (jej cyrkulacji), badaniami chemicznymi wody itp.
Bez tego wszystkiego z czasem może się okazać, że rafa na takim wraku po prostu się nie pojawi. Należy wątpić aby takie badania w tym miejscu zostały wcześniej przeprowadzone. Poziom ochrony przyrody w Jordanii pozostawia wiele do życzenia. Szkoda, że kraj ten nie docenia i nie dba o to co ma a rafy koralowe to przecież bardzo unikalne ekosystemy. Kraje, które je posiadają na swoich wodach są szczęściarzami. Chyba, że je bezlitośnie eksploatują, zanieczyszczają a nawet niszczą nie doceniając ich wartości. A w tym przypadku wszystko na to wskazuje.
Tekst: Tommy Aquario
Źródło zdjęć: Blog FB Oblivio - https://www.facebook.com/profile.php?id=100051070877957