hodowla akwarystyczna future 456

Powyższy obrazek przedstawia hodowlę ryb akwariowych w wyobrażeniu sztucznej inteligencji. Niestety tak nie wyglądają hodowle a na pewno tak nie wyglądają hodowle w Polsce. Praca w typowej polskiej hodowli zwierząt akwariowych jest ciężkim zajęciem i czasochłonnym, gdzie sam właściciel często musi zakasać swoje rękawy i pracować fizycznie.

Sytuacja hodowców zwierząt akwariowych na rynku polskim jest znacznie trudniejsza niż w przypadku producentów, sklepów jak i samych akwarystów i to pomimo tego, że każdy z tych podmiotów ma zupełnie inne problemy. Co trapi nasze rodzime hodowle i jaka jest ich obecna sytuacja?

Jak wygląda rynek?

Rynek hodowców zwierząt akwariowych jest niezwykle trudny gdyż jest na nim kilka zmiennych, które pchają go w zupełnie innym kierunku. Na początku warto sobie zdefiniować jak wyglądają polskie hodowle. Niestety są one małe (w odniesieniu do krajów zagranicznych) i często działają one u nas na granicy opłacalności. Najczęściej są zlokalizowane w niezbyt dużych wynajmowanych lokalach. Zwykle dysponują niewielką powierzchnią np. 100-250 m2. W przypadku hodowców ryb większe hodowle mają na stanie około 150-200 akwariów o pojemności uśrednionej jednego zbiornika na poziomie ok. 100 l. Oczywiście w przypadku wyspecjalizowanych hodowli jak np. w hodowli dyskowców "Super Discus" Andrzeja Nowickiego tu średnia wielkość zbiornika z uwagi na wielkość tych ryb wynosi około 250 l. Niektóre polskie hodowle specjalizują się w konkretnych dziedzinach - np. hodowle gatunków z Jeziora Malawi lub Tanganika (np. hodowla "Tan-Mal"), hodowle kirysków (np. Hodowla "Cosmos"), hodowle zbrojników (np. "Gruba ryba" lub "AMP"), wspomniane hodowle dyskowców czy hodowle ryb żyworódkowatych itp. Istnieją również hodowle, które rozmnażają różne gatunki ryb jak np. "Skalarfarm", której targetem są popularne gatunki ryb kąsaczowatych, żyworódkowatych, pielęgnicowatych, kirysowatych, błędnikowców czy karpiowatych.

Sporą grupę stanowią również hodowcy krewetek. W ich przypadku ilość zbiorników w przeciętnej hodowli zwykle nie przekracza liczby 100 a średnia pojemność akwariów oscyluje zazwyczaj w granicy 40-50 l. Hodowle słodkowodnych krewetek karłowatych nie wymagają aż tak dużych powierzchni i litraży jak hodowle ryb akwariowych. Takie miejsca znajdują się w lokalach o powierzchni zwykle 70-120 m2 ale i tutaj można znaleźć wyjątki zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Mniejsze powierzchnie hodowli krewetkowych jak i mniejsze zużycie wody oraz energii na ogrzewanie nie oznacza, że są one tańsze w prowadzeniu. Rzeczą konieczną w profesjonalnych hodowlach tego typu jest posiadanie wody RO, która jest bardzo droga w produkcji i jednocześnie czasochłonna w przygotowaniu a jej zużycie odbywa się w ogromnych ilościach. 

Dodatkowo w Polsce jest kilka hodowli o specjalizacji morskiej. Zwykle zajmują się one rozmnażaniem najprostszych w rozrodzie gatunków morskich czyli błazenków, niektórych garbików, kardynałów Pterapogon kauderni. Wyjątkiem jest tutaj wspomniana hodowla "Sexy krewetka", która wyspecjalizowała się także w rozrodzie krewetek morskich i innych skorupiaków co jest uznawane za tzw. "wyższą szkołę jazdy". Hodowlę tą prowadzi fachowiec - Konrad Kowalczyk, który opanował niemal do perfekcji rozród niektórych gatunków skorupiaków w warunkach akwariowych.  

Hodowle hobbystyczne

Warto tu jeszcze wspomnieć o niewielkich hodowlach hobbystycznych, które są zlokalizowane w prywatnych domach, garażach, piwnicach. Zwykle nie posiadają one więcej jak kilkanaście do kilkudziesięciu akwariów. Ich właściciele traktują swoje hodowle jako dodatkowe źródło dochodów, gdyż zwykle nie da się wyciągnąć z nich odpowiednio wysokich zysków aby utrzymać siebie i swoją rodzinę. Często te hodowle działają na granicy opłacalności a główną motywacją ich właścicieli jest hobbystyczne ich prowadzenie. Takie osoby sprzedają swoje ryby detalicznie poprzez ogłoszenia w internecie a czasem sprzedają coś do sklepów zoologicznych lub niekiedy sprzedają poprzez giełdę. Jednak sprzedaż detaliczna u nich dominuje a hurtowa ze względu na niewielki przychów raczej nie występuje. Nie będziemy jednak tych hodowli brać pod uwagę w tym artykule, gdyż nie jest to działalność główna ich właścicieli a jedynie dodatkowa.

Import

Przyglądając się polskim hodowlom nie sposób powiedzieć kilku zdań o imporcie. Dominuje import z dalekiego wschodu, z takich krajów jak Filipiny, Tajlandia, Wietnam czy Indonezja. Tam w zasadzie odbywa się nie hodowla lecz produkcja ryb akwariowych. Koszty takiej produkcji są niezwykle niskie. Zbiorniki nie wymagają ogrzewania, bo tamtejszy klimat pozwala na trzymanie ryb praktycznie pod gołym niebem. Nie ma kosztów związanych z wodą, gdyż takie hodowle zazwyczaj pobierają wodę z prywatnego darmowego ujęcia głębinowego a czasem wprost z okolicznego strumienia o ile pozwala na to jego czystość. Pracownicy pracują za bardzo niskie stawki. Zwykle takie miejsca nie płacą podatków (poza podatkiem od gruntu). Nie ma tam opieki weterynaryjnej zwierząt. W zasadzie sprzedaje się to co nie padło w hodowli. Ryby są produkowane w gigantycznych ilościach. Niektóre gatunki rozmnaża się w małych basenach np. o objętości 3000 l. Przychów wówczas jest liczny więc to co padnie w trakcie hodowli nie ma aż tak dużego znaczenia. W rezultacie powstają bardzo tanie ryby, które już po sprowadzeniu do Polski czyli po opłaceniu podatków i transportu lotniczego w hurcie mogą kosztować nawet w granicach 1-2,5 zł. Z taką ceną nie jest w stanie konkurować żadna polska hodowla. W większości ryby z importu są słabej jakości szczególnie jeżeli chodzi o ich kondycję i odporność (są delikatne) i dodatkowo zwykle są w bardzo małych rozmiarach ale często są ciekawe kolorystycznie. W zasadzie często jest to podrośnięty narybek lub bardzo wczesna młodzież. Jest to związane z szybką masową - wręcz przemysłową produkcją i krótkimi cyklami hodowlanymi. Przykładowo - pewne gatunki muszą najpóźniej w końcu drugiego czy trzeciego miesiąca opuścić basen hodowlany, po to aby zrobić miejsce pod kolejną hodowlę.  Dlatego też polskie hodowle nie zbankrutowały jedynie dlatego, że ryby z rodzimych hodowli są często oferowane jako młode ale w większym, niemal docelowym rozmiarze i posiadają odpowiedni poziom odporności. Przy tym mają opiekę weterynaryjną i są karmione dobrymi jakościowo karmami, czego Południowo-Wschodnia Azja nie jest w stanie zapewnić.

Nieco inna sytuacja panuje w przypadku importu z Chin i Tajwanu. Tutaj warunki naturalne nie pozwalają na hodowlę pod gołym niebem większości akwariowych gatunków ryb, gdyż w tych państwach panuje klimat śródziemnomorski a nie tropikalny. Dlatego też gupiki, małe ryby karpiowate, żyworódkowate czy kąsaczowate powstają w akwariach a nie w basenach. Jednak kraje te zmonopolizowały produkcję krewetek karłowatych. Skorupiaki te mnożą się w niższych temperaturach niż tropikalne ryby akwariowe, więc część hodowli w tych krajach ma charakter basenowy na terenie półotwartym np. jedynie z zadaszeniem w wiatach lub w lekkich konstrukcyjnie nieogrzewanych halach. W tym przypadku nie trudno zauważyć, że odpadają koszty ogrzewania co umożliwia konkurencyjną cenę. Dodatkowo zarówno Chiny jak i Tajwan mają dostęp do nowoczesnych technologii, laboratoriów oraz specjalistów z dziedziny genetyki czy specjalistów nauk biologicznych, którzy pracują w różnych firmach i w środowiskach uniwersyteckich. 

Natomiast hodowle o profilu morskim w Azji Południowo-Wschodniej nie rozwinęły się znacząco ze względu na to, że gatunki morskie łatwiej jest tam odłowić ze środowiska naturalnego niż je wyhodować. Jednak zapewne z czasem takie hodowle powstaną, kiedy poszczególne kraje wprowadzą zakaz odłowu tych zwierząt z raf koralowych co w niedalekiej przyszłości zapewne powinno nastąpić.

Przetrwać na rynku

Polskie hodowle jak już wspomniano nie są duże, nie ma tu gigantów tak jak np. w Niemczech a nawet w Czechach czy Słowacji, gdzie znajdziemy takie miejsca, które zatrudniają kilkadziesiąt osób i "produkują rybę" na znacznie większą skalę. Dodatkowo naszym polskim niewielkim hodowlom znaczną część rynku odebrał import, który zdominował większość sklepów zoologicznych dla których liczy się tylko niska cena. Dlatego też rodzime hodowle są zmuszone sprzedawać detalicznie, pojedynczym klientom. Jest to dla nich uciążliwe, gdyż czasem przyjeżdża do takiego miejsca akwarysta, który chce kupić jedną parkę gupików i jedną parę mieczyków dodatkowo pokazując palcem w akwarium konkretne egzemplarze. Typowy hodowca nie powinien takimi rzeczami się zajmować gdyż to tylko absorbuje jego czas ale niestety musi gdyż bez tych pieniędzy nie będzie on w stanie zbilansować finansowo swojej hodowli. Ponadto taki hodowca musi także wspomagać się importem, bo jako sprzedawca detaliczny musi mieć jednocześnie bogatą ofertę, żeby konkurować ze sklepami zoologicznymi. Dodatkowo nie wszystkie ryby akwariowe udaje się w takich hodowlach rozmnażać więc import też w tej sytuacji bywa konieczny. Zatem taka hodowla importuje gatunki, które ciężko rozmnożyć lub rozmnożyć się zwyczajnie nie da bez udziału laboratorium i technik hormonalnych. Pamiętać należy, że są także niektóre gatunki, które w ogóle nie rozmnażają się w niewoli i w przypadku ich sprzedaży jedynym rozwiązaniem jest ich sprowadzenie. W efekcie hodowca jest zmuszony do importu, z którym jest jednak pewien problem, gdyż jak wspomniano stanowi on ryby słabej jakości. Takie sprowadzone ryby nie mogą zbyt długo przebywać w hodowli, ponieważ nie ma w nich optymalnych warunków do dłuższego ich przechowywania. Dlatego też import dla hodowli nie jest i nie będzie żyłą złota tak jak w przypadku sklepów zoologicznych gdzie jest to bardziej opłacalne bo ryba w miarę szybko opuszcza taki sklep przez co ewentualne straty (słabszych osobników) stanowią niewielki koszt. W przypadku hodowli takich strat będzie zapewne więcej co zwiększa znacząco koszty.

Energia, woda, podatki

Ostatnim dużym problem w polskim hodowlach jest znaczny wzrost cen nośników energii i stale wzrastające koszty fiskalne prowadzenia działalności gospodarczej. To są powody zapewne w wyniku których część hodowli się zwinie z rynku w niedalekiej przyszłości. Cena prądu elektrycznego dla przedsiębiorców wystrzeliła w górę w latach 2022-2023. Dodatkowo polityka Unii Europejskiej w zakresie produkcji prądu z węgla, a tak właśnie jest w Polsce, spowodowała, że cena prądu dalej będzie rosła. W zasadzie tylko te hodowle, które mają możliwość (miejsce i środki) aby zainwestować w panele fotowoltaiczne i pompy ciepła są w stanie pozostać na rynku (oraz zainwestować we własne ujęcie wody głębinowej). Cała reszta albo zakończy działalność albo ją ograniczy. Należy tu jednak wiedzieć o tym, że koszt fotowoltaiki i pompy ciepła to jednorazowy wydatek na poziomie minimum ok. 50-60 tysięcy złotych. Miejsce pod panele to nie wszystko, bo trzeba jeszcze dysponować własnym kapitałem na tą inwestycję. Kredyt w tym przypadku może być gwoździem do trumny, gdyż prowadzenie hodowli akwarystycznej w Polsce jest de facto nieprzewidywalnym i raczej nisko opłacalnym biznesem na dość małej marży. Taki kredyt może być niezwykle ryzykowny i może pociągnąć właściciela takiego miejsca na samo dno. Obecnie wydaje się, że ceny energii będą w przyszłości czynnikiem kluczowym.

Hodowla, która nie jest hodowlą

Na koniec warto powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy - kiedy ktoś jest hodowcą a kiedy nie. Wielu sprzedawców ryb w Polsce określa się jako hodowcy, ponieważ brzmi to wtedy profesjonalnie, bo to oznacza, że ktoś kto rozmnaża ryby na sprzedaż musi dysponować wiedzą i doświadczeniem. Tymczasem wielu tzw. garażowych sprzedawców określa siebie hodowcami a ich działalność polega tylko na kupieniu ryb w niższej cenie i następnie odsprzedaży z zyskiem. Są oni więc typowymi pośrednikami, którzy z hodowlą nie mają nic wspólnego. Jednak słowo "hodowla" brzmi u nich dumnie. Łatwo ich zweryfikować - jeżeli nie posiadają u siebie akwariów z narybkiem i to różnych gatunków lub odmian to do hodowców ich zaliczyć nie można. Na rynku wrocławskim można wymienić co najmniej 7-8 takich miejsc. W jednej takiej pseudohodowli pytałem kiedyś o kirysy panda - właściciel powiedział, że nie ma ich na stanie w ogóle (nawet narybku, który byłby dostępny za pewien czas). Po czym okazało się kilka dni później, że ma kilkadziesiąt ryb w rozmiarze 3,5 cm, jak twierdził z własnej hodowli. Prawda jednak była taka, że zakupił je w innym miejscu, bo jakim cudem po jednym tygodniu zdołałby rozmnożyć ryby i je wykarmić do takiego rozmiaru. Można zatem w łatwy sposób takie miejsca zweryfikować telefonicznie dopytując co pewien czas o dostępność ryb.

Tekst: Tommy Aquario

Zgoda na pliki cookie i przetwarzanie danych

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.